Od 3 miesięcy mieszkamy sami. Luksus- to mało powiedziane!
Nie budzi mnie już trzaskanie talerzy, poranne pranie, wydzieranie się do telefonu, głośny telewizor, ranni/ nocni goście i wieczne słowa na k.
Mogę oddychać czystym powietrzem. ZERO dymu tytoniowego! Moje ubrania w końcu pachną!! :)
Gotuję kiedy chcę i nikt nie grzebie mi po garach, ogrzewanie włączam wtedy, gdy jest mi zimno i mamy ciepło w łazience!
Minął mi katar/ kaszel/ ból głowy i gdyby nie imprezy raz na 2-3 tygodnie urządzane przez sąsiada z dołu to byłoby idealnie :)
Aby raz na zawsze zakończyć temat współlokatora to napiszę jeszcze o dniu naszej wyprowadzki.
Z samego rana odwiedził go brat (pijak, awanturnik i ogólnie bardzo nieprzyjemny typ!) po to jak się domyślam, żeby robić za ochronę i/lub wsparcie w sprawie oddania nam kaucji. Siedzieli w salonie ze 3 godziny i czekali na nasze wyjście. Ale się nie doczekali bo my wyprowadzkę mieliśmy zaplanowaną na godziny popołudniowe ze względu na transport (ale jak się z nami nie rozmawia to się takich rzeczy nie wie). Gdy brat poszedł do siebie to nasz współlokator zabrał się i wyszedł z domu (pojechał do córki), nie było go przez kilka godzin a gdy wrócił i zobaczył, że my nadal jesteśmy to uciekł do sąsiadki mieszkającej nad nami. Słychać go było idealnie, stąd to wszystko wiem ;)
W tym czasie przyjechał po nas kolega... i to byłoby na tyle ;) zapakowaliśmy rzeczy do samochodu i odjechaliśmy. Staraliśmy się być dość głośno aby nas facet usłyszał ale nic z tego.. teraz żałuję, że po prostu po niego nie poszliśmy. O zwrocie kaucji możemy pomarzyć tak jak on może pomarzyć o kluczach do swojego mieszkania!
Od tego czasu nie mamy z nim żadnego kontaktu.. ciekawi mnie tylko to czy wymienił sobie zamki w drzwiach? Ja na jego miejscu nie mogłabym spokojnie zasnąć.. przecież wcale nas nie zna i nie wie do czego możemy być zdolni.. a niejedną historię się słyszało.
Pierwsze dni w nowym miejscu upłynęły nam na zakupach i zwiedzaniu okolicy. Bardzo mi się tu podoba :)
Widzę, że nawet na koniec nie dane Wam było nacieszyć się spokojem. Kaucji szkoda, oczywiście, tym bardziej, że przeprowadzka zawsze kosztuje, nawet gdy odbywa się na własną rękę. Lecz - choć też nie za darmo - zyskaliście dużo więcej, prawda? :) Przyjemnie się czyta o tym, że w nowym miejscu czujesz się komfortowo. Super! A opiszesz troszkę swoją okolicę, która też zdobyła Twoje „lubię to!”? :)
OdpowiedzUsuńWiem jedno, gdybyśmy się nie przeprowadzili to już dawno byłabym z powrotem w Polsce :) i masz rację mówiąc, że zyskaliśmy dużo więcej.. czasami się zastanawiam jak ja to wszystko wytrzymałam :)
OdpowiedzUsuńJak tylko uda mi się zdobyć jakiś aparat to okolicę opiszę na pewno bo jest tu kilka fajnych miejsc :)
Pozdrawiam!!
Luskus, dobrze powiedziane :) Jak ja wspomnę nasze początki i mieszkanie z obcymi ludźmi, to sama się dziwię, że dałam radę ;)
OdpowiedzUsuńwspółczuję... ja w UK mieszkam już 9 lat i wiem jak zwykle układa się praca czy tez życie z Polakami, nie jedno już przeszłam... Nie ma to jak mieszkać samemu :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! Teraz i ja to wiem :)
Usuń