sobota, 23 sierpnia 2014

Ready Steady Gallop

25. czerwca na ulicach pojawiły się koniki. I to nie byle jakie bo naturalnych rozmiarów, fantazyjnie pomalowane i nie ukrywam bardzo ładne :)
Jak się okazało miasto moje Hamilton zostało gospodarzem imprezy pod tytułem Ready Steady Gallop.
Konie w liczbie 25 sztuk zostały opłacone przez lokalne firmy a pomalowali je również lokalni artyści.
Na ulicach postoją do 6. września aby później zostać wystawionym na aukcje. Całkowity dochód zostanie przekazany hospicjum.
Oprócz dużych koni możemy również natknąć się na ich mniejszych kuzynów. Jest ich 30 sztuk a zostały pomalowane przez dzieci w szkołach. Zdobią sklepowe wystawy.
Smutne jest to, że jeden z koni został spalony!! Było o tym dość głośno w lokalnej prasie.. ehh szkoda słów na komentarz. Na szczęście jak twierdzi organizator akcji: konik musiał odwiedzić weterynarza i po wyleczeniu trafił w zupełnie nowe, bezpieczniejsze miejsce :) czyli wszystko dobrze się zakończyło :)






Moim zdaniem najpiękniejszy, stąd tyle jego zdjęć ;)










Koniki znajdują się w parkach, przy głównych ulicach, na rondzie a nawet w centrach handlowych :)





Cdn. :)

wtorek, 19 sierpnia 2014

Kolejna przeprowadzka

16. 12. 2013 r.
Mój pierwszy lot samolotem, bardzo się bałam ale trafiłam na miłych współpasażerów i jakoś czas zleciał.
Uff wylądowałam teraz tylko odebrać bagaż i rzucić się w objęcia M.
Kurcze coś długo te bagaże nie jadą ale że nie miałam porównania ile to może trwać to stałam cierpliwie... minęło pół godziny hala opustoszała a my dalej czekamy.... mijają kolejne minuty, ludzie się denerwują... są! w końcu! Telefon do M... miał czekać na mnie przy wyjściu.
Wychodzę, spory tłum ale M. nie ma! Spanikowana dzwonię, zdążyłam tylko powiedzieć co widzę za drzwiami na co w odpowiedzi usłyszałam, że mam się nigdzie nie ruszać i bach... telefon się wyłączył!

Samolot ląduje. Wszystko idzie zgodnie z planem, M. dostaje ode mnie smsa, że wylądowaliśmy!
Czeka ale nikt nie wychodzi... długo ojj długo to wszystko trwa. Kolejny sms, że bagaże wreszcie są! Widzi wychodzących ludzi ale mnie wśród nich nie ma! Ma złe przeczucia... dzwoni do mnie i wtedy wszystko staje się jasne... wylądowałam na drugim lotnisku! Od razu wsiada w samochód i jedzie...

W tym samym czasie zgodnie z zaleceniem M. postanawiam nigdzie się nie ruszać ;) śmiałam się w duchu, że przyjdzie mi nocować na lotnisku.
Było już późno w nocy, sklepiki były pozamykane, ludzi prawie w ogóle jedynie robotnicy co jakiś czas przechadzali się tam i z powrotem (na hali trwał remont), patrze a kilka krzeseł ode mnie siedzą dwie kobiety- matka z nastoletnią córką. Poznałam je, były z tego samego lotu co i ja.
Przysiadłam się do nich i tak zleciały mi 2 godziny po których zostałam zupełnie sama...
W między czasie wylądował jakiś samolot, zebrała się spora grupa Chińczyków ale szybko wyszli.
Bałam się, że zgaszą światła i mnie wyproszą ehhh nie takiego początku się spodziewałam...
Nagle słyszę zamieszanie... na hali ponownie pojawiają się Chińczycy, któryś z nich zgubił bagaż, zaczynają się poszukiwania... współczuję ale jednocześnie cieszę się, że nie jestem tam sama :/ mija kolejna godzina... odgłosy prac remontowych ucichły... dopiero teraz czuję prawdziwy strach... mijają kolejne minuty... pojawia się M.

Współlokator śmiał się, że jaki początek taka reszta mojego pobytu tutaj :/ i chyba co nieco wykrakał bo tyle razy ile się zgubiłam i tylu dziwnych sytuacji jakie mnie spotkały to nawet mój M. nie miał a za granicą spędził już kilka dobrych lat.
A wracając do tematu posta: czeka mnie kolejna przeprowadzka. Od grudnia to już 3 i 3 miasto!
Szczerze mówiąc jestem już tym bardzo zmęczona.

Pozdrawiam ciepło!! bo do nas zimno przyszło i nie ma zamiaru sobie pójść :/

czwartek, 31 lipca 2014

Ponarzekam

Dziś będę marudzić.
Nie wiem czy Wam wspominałam ale mamy jednego sąsiada lubiącego poimprezować czytaj nachlać się z kumplami do upadłego. Mieszka on centralnie pod nami a imprezy urządza tak raz na 2-3 tygodnie. Ale jakie to są imprezy!! Trwają zazwyczaj od piątku do niedzieli, wliczając noce. Muzyka dudni z przerwami (pogra 15 min. potem przerwa na 20 itd.), chłopy się drą po szkocku, kłócą, śpiewają (koszmar!!) i śmieją również, żeby nie było ;) Najgorsze jednak jest to, że w mieszkaniu mamy pełno papierosowego dymu (szkocki tytoń na prawdę śmierdzi, w życiu czegoś takiego nie czułam :/). Po skończonej imprezie sąsiad kilka dni odsypia. Dopiero tak w okolicach środy wynosi do śmieci puste butelki (mamy okno na podwórze stąd to wiem) uwaga! wiadrami!! Kilka wiader odpadów i posprzątane ;) Można odetchnąć z ulgą bo to oznacza 2 tygodnie spokoju. Spokoju oczywiście dla nas bo sąsiad dalej imprezuje ale u kogoś innego, więc to się nie powinno liczyć ;)
Ale, ale żeby nie było zbyt kolorowo to trzeba też wspomnieć o kumplach. Poniedziałkowa noc, godzina 2.30 dzwoni domofon. Dzwoni raz do nas, drugi raz do sąsiadów co oczywiście słychać i tak do każdych następnych. Nikt nie otwiera, więc rundka się powtarza- parokrotnie! W końcu słyszę jak ktoś wydziera się przez okno. Uspokoiło się ufff można spróbować zasnąć. Godzina 3.30 sytuacja się powtarza z tą różnicą, że ktoś nie wytrzymał i otworzył drzwi. Słychać kroki, walenie na piętrze nad nami, rozmowa pomiędzy kobietą a mężczyzną, myślę sobie odważna ja bym do drzwi nie podeszła ;) trach drzwi trzasnęły! Po chwili ktoś wali do nas! Otworzył M. a tam kobieta około 40 lat tak pijana, że ledwo na nogach stoi pyta się czy tu mieszka Russell w okularach! No jasny gwint!! M. się jej pyta czy zdaje sobie sprawę z tego która jest godzina? ona na to, że tak ale szuka Russella :/ ręce opadają...
Mija kolejna godzina znowu słychać domofon...
Jak się później okazało owym Russellem jest nasz sąsiad z dołu. Wczoraj mieliśmy powtórkę.
Na szczęście tym razem nie do nas pukano a do sąsiada z boku. Facet się wkurzył i zagroził wezwaniem policji... zobaczymy co będzie w weekend bo to chyba kolej Russella :(

Aby zakończyć bardziej optymistycznym akcentem pokarzę Wam jednego z koników, jakie już od dłuższego czasu zdobią nasze miasteczko :)


W tle widać dworzec autobusowy. Więcej o konikach w następnym wpisie :)
Pozdrawiam!!