To już dziś!
Mam nadzieję, że nie wydarzy się nic niespodziewanego i już jutro będę się mogła cieszyć większą swobodą i prywatnością ;)
W związku z przeprowadzką znikam z internetowego życia na ok 2 tyg.
Internet mają nam założyć dopiero 19.03. a więc do usłyszenia! Buziaki!
piątek, 7 marca 2014
wtorek, 4 marca 2014
Przeprowadzka
W końcu udało nam się znaleźć odpowiednie mieszkanie oraz agencję otwartą w soboty.
Bo musicie wiedzieć, że agencje mieszkaniowe otwarte są zazwyczaj od pn. do pt. do godziny 17 co bardzo utrudnia osobom pracującym załatwienie w nich czegokolwiek.
Poszukiwania mieszkania należy zacząć od znalezienia interesującego nas lokum w internecie, następnie trzeba upewnić się, że dana oferta jest aktualna i jeśli dopisze nam szczęście to można umówić się telefonicznie lub mailowo na spotkanie. Jeżeli po obejrzeniu mieszkania nadal nam się ono podoba to można wpłacić rezerwację. Od tego momentu zaczyna się "papierkowa robota" :) weryfikują naszą tożsamość oraz zarobki i każą wypełnić sporo druczków.
Także moi drodzy: WYPROWADZAMY SIĘ!! Po wielu godzinach spędzonych na przeglądaniu ofert w internecie, na umawianiu się na spotkania z których później nic nie wychodzi (w między czasie ktoś wpłacił zaliczkę lub sfinalizował wynajem) i na marnowaniu dni urlopowych zmieniamy miejsce zamieszkania! I to nie tylko lokum ale i miasto :)
Mieszkanko jest niewielkie, składa się z saloniku z aneksem kuchennym, jednej sypialni i łazienki ale naszej dwójce to w zupełności wystarczy :) Umeblowane jest połowicznie ale za to łazienka jest po remoncie. Mieści się w samym centrum, 3 min. drogi od stacji kolejowej.
Wczoraj oznajmiliśmy naszemu współlokatorowi, że się wyprowadzamy. Obawiałam się jego reakcji i stresowałam się tym bardzo choć przecież nie powinnam bo nic złego nie zrobiłam :) To utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że ta znajomość jest toksyczna i że dobrze robimy!
Zareagował o dziwo dość spokojnie ale już dziś się nie odzywa... coś czuję, że to będą ciężkie dni! Byle do soboty!!
P.S. Mieliśmy dziś telefon z Housing'u z propozycją mieszkania! Ale nic a nic nie żałuję, że odmówiliśmy!! :)
Bo musicie wiedzieć, że agencje mieszkaniowe otwarte są zazwyczaj od pn. do pt. do godziny 17 co bardzo utrudnia osobom pracującym załatwienie w nich czegokolwiek.
Poszukiwania mieszkania należy zacząć od znalezienia interesującego nas lokum w internecie, następnie trzeba upewnić się, że dana oferta jest aktualna i jeśli dopisze nam szczęście to można umówić się telefonicznie lub mailowo na spotkanie. Jeżeli po obejrzeniu mieszkania nadal nam się ono podoba to można wpłacić rezerwację. Od tego momentu zaczyna się "papierkowa robota" :) weryfikują naszą tożsamość oraz zarobki i każą wypełnić sporo druczków.
Także moi drodzy: WYPROWADZAMY SIĘ!! Po wielu godzinach spędzonych na przeglądaniu ofert w internecie, na umawianiu się na spotkania z których później nic nie wychodzi (w między czasie ktoś wpłacił zaliczkę lub sfinalizował wynajem) i na marnowaniu dni urlopowych zmieniamy miejsce zamieszkania! I to nie tylko lokum ale i miasto :)
Mieszkanko jest niewielkie, składa się z saloniku z aneksem kuchennym, jednej sypialni i łazienki ale naszej dwójce to w zupełności wystarczy :) Umeblowane jest połowicznie ale za to łazienka jest po remoncie. Mieści się w samym centrum, 3 min. drogi od stacji kolejowej.
Wczoraj oznajmiliśmy naszemu współlokatorowi, że się wyprowadzamy. Obawiałam się jego reakcji i stresowałam się tym bardzo choć przecież nie powinnam bo nic złego nie zrobiłam :) To utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że ta znajomość jest toksyczna i że dobrze robimy!
Zareagował o dziwo dość spokojnie ale już dziś się nie odzywa... coś czuję, że to będą ciężkie dni! Byle do soboty!!
P.S. Mieliśmy dziś telefon z Housing'u z propozycją mieszkania! Ale nic a nic nie żałuję, że odmówiliśmy!! :)
środa, 26 lutego 2014
Współlokator
Każdy z nas na początku pragnie nie wydawać zbyt wiele... dlatego wraz z M. zdecydowaliśmy się na wynajęcie pokoju a nie mieszkania. Los skierował nas na Polaka, mężczyznę + - 50-cio letniego.
Opłata tygodniowa była wyższa niż u innych ale wliczono w nią rachunki za gaz i prąd a także środki czystości i papier toaletowy. Pierwsze tygodnie wspólnego mieszkania (ja nie pracowałam) mijały przyjemnie w życzliwej atmosferze, poznałam sporo nowych ludzi a także okolice Glasgow.
Z biegiem czasu w naszym współlokatorze zaczęła odzywać się obsesja oszczędzania! Fakt facet zbyt wiele gotówki nie posiada, gdyż jest na zasiłku dla bezrobotnych i dopóki oszczędzał na sobie to nic mnie to nie obchodziło ale ostatnimi czasy zaczyna cwaniakować i to jego oszczędzanie mocno daje nam w kość!
Zaczęło się od kłótni dotyczącej opłat za gaz... ja jestem bardzo ciepłolubna on wręcz przeciwnie ale to nie powód abym marzła w mieszkaniu... umówiliśmy się więc na temp. 22 st. która dla mnie i tak jest dość niska no ale...
Kolejna kłótnia dotyczyła tego, że pilnowaliśmy aby te 22 st. utrzymywały się w mieszkaniu przez cały dzień. Według niego grzałkę powinniśmy załączać dopiero wtedy, gdy temp. spadnie poniżej 21 st.
Nie chcąc się kłócić tak też zrobiliśmy lecz nastał czas gdy chłopina wychodząc rano z domu (chodzi do szkoły na angielski) zaczął wyłączać piec do centralnego ogrzewania! Szkoda słów na komentarz... W końcu to on musi mieć ostatnie słowo! Teraz jest tak, że ogrzewanie działa dwa razy dziennie rano i na noc po ok pół godzinki!
Mieszkanie jest zimne! Do tego mam pokój od strony cienistej a o nieszczelnych oknach nawet nie chce mi się wspominać! Zbyt trudne jest dla niego kupienie uszczelek i zamontowanie ich!
Najbardziej wkurza mnie to, że traktuje nas jak bandę za przeproszeniem debili, którzy są zbyt ograniczeni aby zauważyć to wyłączanie pieca.
Do tego każdemu kto chce go słuchać opowiada jak to on nie ma ciepło w mieszkaniu a gdy oczekuje gości to specjalnie mocno nagrzewa! Dziecinada pełną gębą!
Współlokator to typowy stereotypowy Polak na wyspach. Jest tu kilka lat z czego większość czasu na benefitach, z prawie zerową znajomością angielskiego i minusową chęcią podjęcia pracy. Ma tu prawie całą rodzinę i obraca się głównie w ich towarzystwie.
Do tego wszystkiego powinnam dodać ostatnie "ciche dni" dotyczące zakupu papieru toaletowego i płynu do naczyń...
Wraz z M. postanowiliśmy wynająć własne mieszkanie! Szkoda zdrowia na życie z kimś takim pod jednym dachem!
Opłata tygodniowa była wyższa niż u innych ale wliczono w nią rachunki za gaz i prąd a także środki czystości i papier toaletowy. Pierwsze tygodnie wspólnego mieszkania (ja nie pracowałam) mijały przyjemnie w życzliwej atmosferze, poznałam sporo nowych ludzi a także okolice Glasgow.
Z biegiem czasu w naszym współlokatorze zaczęła odzywać się obsesja oszczędzania! Fakt facet zbyt wiele gotówki nie posiada, gdyż jest na zasiłku dla bezrobotnych i dopóki oszczędzał na sobie to nic mnie to nie obchodziło ale ostatnimi czasy zaczyna cwaniakować i to jego oszczędzanie mocno daje nam w kość!
Zaczęło się od kłótni dotyczącej opłat za gaz... ja jestem bardzo ciepłolubna on wręcz przeciwnie ale to nie powód abym marzła w mieszkaniu... umówiliśmy się więc na temp. 22 st. która dla mnie i tak jest dość niska no ale...
Kolejna kłótnia dotyczyła tego, że pilnowaliśmy aby te 22 st. utrzymywały się w mieszkaniu przez cały dzień. Według niego grzałkę powinniśmy załączać dopiero wtedy, gdy temp. spadnie poniżej 21 st.
Nie chcąc się kłócić tak też zrobiliśmy lecz nastał czas gdy chłopina wychodząc rano z domu (chodzi do szkoły na angielski) zaczął wyłączać piec do centralnego ogrzewania! Szkoda słów na komentarz... W końcu to on musi mieć ostatnie słowo! Teraz jest tak, że ogrzewanie działa dwa razy dziennie rano i na noc po ok pół godzinki!
Mieszkanie jest zimne! Do tego mam pokój od strony cienistej a o nieszczelnych oknach nawet nie chce mi się wspominać! Zbyt trudne jest dla niego kupienie uszczelek i zamontowanie ich!
Najbardziej wkurza mnie to, że traktuje nas jak bandę za przeproszeniem debili, którzy są zbyt ograniczeni aby zauważyć to wyłączanie pieca.
Do tego każdemu kto chce go słuchać opowiada jak to on nie ma ciepło w mieszkaniu a gdy oczekuje gości to specjalnie mocno nagrzewa! Dziecinada pełną gębą!
Współlokator to typowy stereotypowy Polak na wyspach. Jest tu kilka lat z czego większość czasu na benefitach, z prawie zerową znajomością angielskiego i minusową chęcią podjęcia pracy. Ma tu prawie całą rodzinę i obraca się głównie w ich towarzystwie.
Do tego wszystkiego powinnam dodać ostatnie "ciche dni" dotyczące zakupu papieru toaletowego i płynu do naczyń...
Wraz z M. postanowiliśmy wynająć własne mieszkanie! Szkoda zdrowia na życie z kimś takim pod jednym dachem!
Subskrybuj:
Posty (Atom)